Odwiedziny | [+/-] | |
dzisiaj: wczoraj: przedwczoraj: | 82 268 226 | +42 |
Odwiedziny | ||
... | 1 342 487 |
„Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Niech go Bóg pogromić raczy, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu Niebieskich Zastępów, szatana i inne duchy złe które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen“. papież Leon XIII
13 października przypadał w sobotę. Siostra Sasagawa nie wiedziała, że była to 56. rocznica ostatniego objawienia w Fatimie. Podczas porannej modlitwy wizjonerka ujrzała, jak z tabernakulum tryska nadprzyrodzone światło. W tej samej chwili figura Najświętszej Maryi Panny wydzieliła cudowny zapach, który wypełnił kaplicę. Kiedy siostra Agnes zaczęła odmawiać Różaniec, usłyszała słowa:
"Moja kochana córko, wsłuchaj się uważnie w to, co mam ci do powiedzenia. Powiesz to swemu przełożonemu.
Powiedziałam ci już, że jeżeli ludzie nie zaczną pokutować i nie poprawią się, Ojciec ześle na ludzkość straszliwą karę. Będzie to kara większa niż potop, nieporównywalna z niczym, co widział świat.
Ogień spadnie z nieba i unicestwi większą część ludzkości, dobrych na równi ze złymi, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych. Ci, co ocaleją, będą czuć się tak samotni, że będą zazdrościć umarłym.
Jedyną bronią, jaka wam pozostanie, to Różaniec i Znak pozostawiony przez mego Syna. Codziennie odmawiajcie Różańcowe modlitwy. Na Różańcu módlcie się za papieża, biskupów i kapłanów.
Działanie szatana przeniknie nawet Kościół, do tego stopnia, że będzie można zobaczyć kardynałów sprzeciwiających się innym kardynałom i biskupów występujących przeciwko innym biskupom.
Kapłani, którzy Mnie czczą, będą wyszydzani i prześladowani przez swych współbraci... świątynie i ołtarze będą plądrowane; Kościół będzie pełen tych, którzy pójdą na kompromis, a szatan będzie kusił wielu kapłanów i osoby konsekrowane, by opuścili służbę Panu.
Diabeł będzie występował szczególnie przeciwko duszom poświęconym Bogu. Powodem mego smutku jest myśl o zatraceniu tak wielu dusz.
Jeśli grzechy będą coraz liczniejsze i poważniejsze, nie będzie już dla nich przebaczenia.
Powiedz to odważnie swemu przełożonemu. On będzie wiedział, jak zachęcić was do modlitwy i podjęcia dzieł zadośćuczynienia".
-------------------------------------------------------------------
„To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem”. J 16,1-4
-W Pakistanie, po tym jak pewne dziecko chrześcijańskie zostało fałszywie oskarżone o profanację Koranu, i muzułmanów opanował antychrześcijański szał, cała chrześcijańska wieś – mężczyźni, kobiety i dzieci – została zmuszona do ucieczki do pobliskiego lasu, gdzie wybudowali oni kościół, na stale osiedlając się tam.
Jan Paweł II
Jezus zaprasza nas, abyśmy «szukali» aktywnie «Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości» oraz uczynili to poszukiwanie naszą podstawową troską (por. Mt 6,33). Osoba ludzka jest więc wezwana, aby własnymi rękami, swym umysłem i sercem współpracować w nadejściu Królestwa Bożego na świat.
Dotyczy to w sposób specjalny tych, którzy są wezwani do apostolatu, i są jak mówi Św. Paweł, «współpracownikami dla Królestwa Bożego» (Kol 4,11), ale dotyczy również każdej osoby ludzkiej (...)
Wszyscy sprawiedliwi tej ziemi, również ci, którzy nie znają Chrystusa i Jego Kościoła, i którzy, dzięki działaniu łaski, szukają Boga sercem czystym i szczerym (por. Lumen gentium, 16), są wezwani do budowania Królestwa Bożego, współpracując z Panem, który jest pierwszym i najważniejszym Sprawcą ...".(Audiencja generalna 6 XII 2000 r.)
Tajemnice Jana Pawła II
Można powiedzieć ze przez cały dzień nie przestawał się modlić. Nierzadko, któryś z sekretarzy, szukając Ojca Świętego, znajdował go w kaplicy: leżącego krzyżem, całkowicie pogrążonego w swoich modlitwach lub śpiewającego półgłosem podczas codziennej adoracji…
Zatrzymywał się na rozważaniu przed różnymi ołtarzami, szczególnie przed małym ołtarze z figurą Matki Boskiej Fatimskiej. Zawsze odmawiał cały różaniec, swoją umiłowaną modlitwę.
W każdy czwartek odprawiał Godzinę świętą, a w piątki Drogę Krzyżową, niezależnie od miejsca, w którym się znajdował…Dla niego Msza święta, odmawianie brewiarza, częsta adoracja Najświętszego Sakramentu, skupienie, pacierz, cotygodniowa spowiedź, praktyki religijne (do późnego wieku przestrzegał całkowitego postu), były podstawowymi elementami jego życia duchowego, to znaczy jego ustawicznego trwania w bliskości Boga.
Kard. St. DziwiszWstaw się za mną, bo cierpię
Ok. 23.20 pomyślałam, że wezwę karetkę pogotowia, to może podadzą mi zastrzyk przeciwbólowy bo już nie mogłam sobie poradzić. Zaczęłam prosić Boga za przyczyną już zmarłego Jana Pawła II. Mówiłam dosłownie te słowa: „Kochany Ojcze Święty, jesteś już u Pana, to wstaw się za mną, bo tak cierpię, wcześniej ofiarowałam za Ciebie te cierpienia”.
Po paru minutach poczułam, że noga mi znieruchomiała, a następnie poczułam w niej ciepło. Krótko potem wszystko ustało. Poczułam się zdrowa ,płakałam ze szczęścia , dziękowałam Bogu… Jestem lekarzem, więc mam świadomość swojej choroby, ale dolegliwości nie powróciły do tej pory.Socci A. Tajemnice Jana Pawła
Dom rodzinny fundamentem wiary
Ojcem Jana Pawła II był Karol Wojtyła, kapitan armii austriacko-węgierskiej. W 1905r. poślubił Emilię Kaczorowską. Zamieszkali w Wadowicach. Z okna ich mieszkania widać było zegar słoneczny na ścianie kościoła z napisem: „Czas ucieka - wieczność czeka”.
Mały Karol wzrastał w atmosferze głębokiej wiary swoich rodziców. Szczególny wpływ wywarł na niego przykład modlitwy i samodyscypliny ojca. Widział, jak żarliwie się modlił i jak umiał od siebie wymagać.
Po latach, już jako Jan Paweł II, pisał: „Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca…Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem jak umiał od siebie wymagać, widziałem, jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą dla dojrzewania młodego człowieka… Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu stawiać sobie wymagania i przykładać się do spełnienia własnych obowiązków…
Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego ojca na kolanach, tak jak widywałem go zawsze w kościele parafialnym.”
---------
Matka Boża powitała mnie słowami: „NIECH BĘDZIE POCHWALONY Jezus Chrystus”, a ja odpowiedziałam- teraz i na wieki.. Pozostała ze mną przez godzinę. Nigdy nie widziałam Jej piękniejszej. Była taka delikatna i taka piękna…miała przepiękną suknię, która lśniła złotem i srebrem.
Wraz z nią były też tam dwa aniołki ubrane w takie same szaty jak Ona. Nie mogę znaleźć słów na opisanie całego piękna. To trzeba przeżyć. Zapytała mnie "co bym chciała w tym momencie". Chciałam zobaczyć moją ziemską matkę, która zmarła dwa miesiące przed rozpoczęciem objawień w 1981r.
Uśmiechnęła się do mnie i ukazała się moja mama ubrana w szarą suknię. Uśmiechnęła się. Matka Boża powiedziała mi, żebym wstała. Moja mama objęła mnie, pocałowała i powiedziała; ”Moja córeczko jestem dumna z ciebie.! Ponownie mnie ucałowała i odeszła. W czerwcu 1987r, Iwanka opowiada: „Widziałam obraz nieba i czyśćca jedynie jak na fotografii. Widziałam moją matkę 5 razy.
Nie chcę nikogo zmuszać , aby wierzył w to, o czym daję świadectwo…Główne przesłania dotyczą; pokoju, nawrócenia, modlitwy i postu. Aby podążać prawidłową drogą, konieczne są modlitwa i post. A ja mówię wam, że:
Różaniec jest najsłodszą modlitwą na świecie.
Matka Boża prosi nas także , aby rodziny wspólnie czytały i rozważały Biblię. Musimy mniej myśleć o tym życiu, a bardziej kierować się ku przyszłemu. Matka Boża prosi o pomoc….
Dziękuję wam za to wszystko, co czynicie według moich intencji. Proszę was, pomagajcie Mi…”
Maryja:
«Módlcie się, aby rozbroić szatana i aby zapewnić sobie szczęście.» (24.01.85)
«Módlcie się żarliwie i stale.» (6.09.81)
«Proszę was jedynie o żarliwą modlitwę. Modlitwa powinna stanowić część waszego codziennego życia. Wytrwajcie w wierze i modlitwie.» (8.09.81)
«Najważniejszą sprawą jest modlitwa.» (30.09.81)
«Módlcie się sercem, a nie z przyzwyczajenia. Niektórzy przybywają tu (do Medziugorja) nie pragnąc postępu w modlitwie. Upominam was więc jak matka: proście, aby modlitwa dominowała w waszym sercu w każdej chwili». (2.05.85)
«Zapraszam was na nowo do modlitwy sercem. Drogie dzieci, niech modlitwa stanie się waszym chlebem codziennym, szczególnie teraz, kiedy praca w polu pochłania was do tego stopnia, że nie potraficie się modlić z głębi serca.
Módlcie się, a pokonacie wszelkie zmęczenie. Modlitwa będzie dla was radością i wypoczynkiem.» (30.05.85)
--------
Przyjechałem do Medziugorja. Modliłem się do Maryi Dziewicy. Kiedy wróciłem do Nowego Jorku, poczułem natychmiast, że coś się zmieniło na lepsze, postanowiłem więc wrócić do Medziugorja podziękować Matce Bożej i gdy tylko tutaj się znalazłem, odniosłem wrażenie, że coś się we mnie zmieniło. Poczułem, ze Matka Boża powołuje mnie do Kościoła katolickiego, chce , bym został księdzem katolickim.
Oboje z mężem byli niewierzącymi. Dla nich nie było żadnego Boga.Przejeżdżając główną droga zobaczyli znak drogowy Medugorje. Wiec zupełnie przypadkowo pojechali tam. Zobaczyli kościół i weszli do niego. W tym momencie otrzymali łaskę nawrócenia, wyspowiadali się. Mieli dwoje dzieci. Jedno z nich było uzależnione od narkotyków.
Już od 3lat nie mieli od niego żadnych wiadomości. Gdy byli 2-gi raz w Medziugorie… widzącej Marii zostawili na kartce imię ich zaginionego syna. Od tego momentu zmieniło się ich życie.Porzucili:ubrania, przyjemności, wszystko. Zaczęli się modlić, żyć Mszą św. Rok później, gdy wychodzili na spotkanie grupy modlitewnej, usłyszeli dzwonek u drzwi.
"Różaniec jest kotwicą, którą Maryja chwyta kuszonych i trzyma przy sobie, by ich nie uniosła fala.”
------------------------------------
Św. Józef-święty trzeciego tysiąclecia
Z ewangelii bardzo mało wiemy o św. Józefie. Nie pozostawił żadnych pism, dzieł sztuki. Nie pisali o nim klasycy literatury, czy historycy. Nie pozostało absolutnie nic z tego, co on wykonał, żaden sprzęt, żaden przedmiot, żadna budowla. Pozostało natomiast coś lepszego: z warsztatu tego rzemieślnika wyszedł Ten, który zbudował wszechświat, Ten, który dzień po dniu kształtuje nowy świat, Jezus Chrystus.
Marta Robin, francuska mistyczka, przekazała, że św. Józef będzie świętym trzeciego tysiąclecia; na nowo będzie odkryty przez lud Boży i będzie miał wobec niego specjalną misję do spełnienia.
Do budowania Domów Modlitwy bł.JP2 zaproszony jest więc św. Józef z całą mocą.
W litanii zawarte są nasze wołania, a wśród nich, to bardzo aktualne w tych czasach:
„Św. Józefie, postrachu duchów piekielnych, módl się
za nami”.
Oblubieniec Maryi
Ciebie, święty Józefie, sławią pokolenia,
bo Twe imię chwalebne na ziemi i w niebie.
byś poślubił Dziewicę, Rodzicielkę Bożą.
upodobnił Cię do Niej bogactwem świętości.
boś się dla niej stał godny stróżem być Dziewicy.
byś strzegł naszej czystości przez Boga wskazanej.
Z Niąś się cieszył Jej Synem i trwożył o Niego.
tak i przy Niej masz chwałę w królestwie Jezusa.
które w niebie, na ziemi wszyscy błogosławią.
--------------
Św. Józef w rodzinie Majaków z Liskowa
Opr. Henryk Bejda
„Jestem czcicielką św. Józefa. Od kilku już lat odmawiam litanię do świętego Józefa - znam ją na pamięć. Jeśli jestem w Kaliszu, to wstępuję do sanktuarium, choć na chwilę, aby się pokłonić Świętej Rodzinie” - tymi słowami rozpoczyna świadectwo zamieszczone w Księdze Cudów i Łask w Sanktuarium św. Józefa Zofia Majak z podkaliskiego Liskowa. W swoim życiu doświadczyła bardzo wielu łask, które wiąże ze wstawiennictwem Opiekuna Rodzin.
Zofia Majak jest mężatką. Ma dwoje dzieci. Córka Katarzyna studiuje medycynę, syn Rafał uczy się w szkole. Majakowie mieszkają na wsi i posiadają małe gospodarstwo rolne. Pracuje tylko mąż. Nie jest im łatwo, ale jakoś wiążą koniec z końcem. Życie Zofii Majak rozświetla głęboka wiara przekazana jej przez rodziców.
Postacią Opiekuna Pana Jezusa zainteresowała Zofię przebywająca w parafii służebniczka starowiejska Beatriksa. Ziarno padło na żyzny grunt. Kobieta nauczyła się litanii oraz modlitw do św. Józefa. Powierzyła mu całą swoją rodzinę. Szczególnie mocno związała się ze św. Józefem w 1986 r. podczas choroby córki, która leżała w szpitalu z zagrażającą jej życiu wadą serca.
W podjęciu trudnych decyzji o koniecznych operacjach pomógł im św. Józef, a zwłaszcza wstawiennictwo szczególnie polecanego przez siostry służebniczki starowiejskie bł. Edmunda Bojanowskiego. Prosząc o uzdrowienie dziecka - mimo swoich chorych nóg - powędrowała 30-kilometrową trasą w pieszej pielgrzymce z Liskowa do Kalisza - do św. Józefa. Córka wyzdrowiała. - Pan Jezus dotknął mnie wówczas łaską, doświadczyłam cudu, a moja wiara bardzo się pogłębiła - mówi Zofia Majak.
Bezgraniczne zaufanie pokładane przez kobietę w osobie św. Józefie spotykało się jednak z niezrozumieniem. Sceptykiem okazała się także… Anna, matka Zofii. Mimo, że była bardzo religijna, nie wierzyła, że św. Józef może znaleźć rozwiązanie dla problemów nękających ich rodzinę. - „Już ci tu św. Józef przyjdzie z pomocą” powiedziała, ganiąc mnie za modlitwę do świętego - relacjonuje Zofia Majak. - Było mi przykro i poczułam się bardzo dziwnie, zabolało mnie to. Przecież przez cały czas ewidentnie nam pomagał. Coś go natchnęło.
Wkrótce św. Józef przypomniał, że jest patronem dobrej śmierci. W kwietniu 1997 r. matka Zofii Majak ciężko zachorowała. Zabrano ją do szpitala w Kaliszu. "Tak się złożyło, że we wtorek nikt z rodziny nie mógł mamy odwiedzić" - opisuje kobieta, która w tym czasie sama miała poważne kłopoty ze zdrowiem.
W wspomniany wtorek poczuła się jednak nieco lepiej i bardzo chciała jechać do chorej matki. Na przeszkodzie stanęły jednak popołudniowe badania, na które była zapisana w pobliskim Ośrodku Zdrowia. "Wracając po południu z ośrodka wstąpiłam do siostry. W tym momencie nadjechał samochodem szwagier Stanisław i mówi, że wracał z dalekiej trasy i miał już nie wstępować do szpitala, ale koło sanktuarium św. Józefa coś go natchnęło, żeby wstąpić. Zawrócił i pojechał do szpitala.
Dowiedział się, że z mamą jest bardzo źle i musimy jechać, bo jest nieprzytomna. Kiedy to usłyszałam, to zrozumiałam, że właśnie św. Józef przyszedł mi z pomocą" - pisze Zofia Majak. Przez całą drogę do szpitala kobieta modliła się o to by zastać mamę jeszcze przy życiu. Miała wyrzuty sumienia, że nie odwiedziła jej rano. Z duszą na ramieniu weszła do szpitalnej sali. Stan Anny był ciężki, ale kobieta była jeszcze przytomna. "Mimo że mama była podłączona do tlenu, rozmawiałyśmy o wszystkim - byliśmy w szpitalu trzy godziny" - relacjonuje Zofia Majak. Od leżących w pokoju chorej pacjentek dowiedziała się, że matka bardzo czekała na jej przyjazd.
Według ich relacji Anna o godz. 12 w południe straciła przytomność, którą odzyskała całkowicie ok. 17.30, kiedy Majakowie dotarli do szpitala. Po trzech godzinach wizyty chora zaczęła być śpiąca - odwiedzająca ją rodzina wróciła więc do domu. Rano Zofia Majak dowiedziała się, że jej matka zmarła. "Chcę podziękować św. Józefowi za łaskę pożegnania mamy i za łaskę Jej spokojnej śmierci" - napisała w Księdze Cudów i Łask.
Św. Józef od lat pomaga Majakom w rozwiązywaniu mniej lub bardziej prozaicznych rodzinnych problemów. Tak było z wymarzoną łazienką i centralnym ogrzewaniem. Zawsze tego pragnęli. Realizacja ambitnych zamierzeń napotykała jednak na wiele przeszkód. "Wiązało się to z dobudowaniem werandy. Mój mąż pochodzi z miasta i nie zna się na sprawach budowlanych, a funduszy zawsze brakowało" - opowiada Zofia.
Pobożna kobieta poleciła tę sprawę św. Józefowi. "W dwa miesiące później szwagier przyszedł nam z pomocą i mimo wielu wyrzeczeń w sezonie 1998-99 mieliśmy już CO i łazienkę" - mówi. Znalazły się pieniądze, znalazł się wykonawca, który pokierował pracami. Podobnie było z... rowerem. "Kiedyś pomyślałam, że muszę sobie - jak się da - kupić rower. Za około dwa tygodnie znajomy zatrudnił męża przy wywozie śmieci, a przy okazji porządków wyrzucił też rower, który był w dobrym stanie. Teraz się cieszę, że mogę na nim jeździć" - opisuje.
Szczególnej interwencji kobieta przypisuje także to, że jej córka dostała się na studia. - Nie jeździła przecież na żadne kursy, a dostała się na studia medyczne za pierwszym razem - mówi. Teraz modli się za nią, by mogła je szczęśliwie ukończyć. Jakoś sobie z tym radzą także pod względem materialnym. - Kiedyś myślałam, jak my sobie poradzimy, jeśli nasza córka będzie chciała studiować. Szczęśliwi jesteśmy, że Bóg dopomógł - dodaje.
Na kłopoty... św. Józef
Opiekun Rodzin pomaga także w sprawach trudniejszych. "W styczniu 2000 r. skierowano mnie na operację. Powierzyłam siebie św. Józefowi - w nim więc, w jego pomocy upatrywałam ratunku dla siebie. Po operacji stwierdzono, że nowotwór, którego miałam był łagodny." Po nerwach związanych z podejrzeniem raka i po powrocie ze szpitala czekał ją kolejny cios. Zofia Majak dowiedziała się, że jej mąż został zwolniony z pracy.
Bardzo to przeżywali. Mąż usiłował odwołać się do sądu. Na próżno. Skuteczniejszy od sądu okazał się św. Józef i Opatrzność Boża, któremu powierzyli sprawę pracy i utrzymania rodziny. Schorowana kobieta powoli powraca dziś do zdrowia, a jej mąż znowu pracuje.
Więcej dziękczynienia!
Mimo dość trudnej sytuacji materialnej Majakowie nie narzekają. "Mąż martwi się, co będzie jutro, ale ja ufam w pomoc św. Józefa. Środki do życia znajdują się, dziękujemy Bogu za to, co mamy, a mamy wiele - mamy ciepło, dzieci uczą się dobrze, mamy co jeść i kładziemy się spokojnie spać. Stanowimy rodzinę miłującą się razem (...) - trzyma nas rodzinna więź" - kończy swoje pisemne świadectwo Zofia Majak.
- Wiem, że św. Józef jest szczególnym opiekunem rodzin. W modlitwach polecam mu całą rodzinę. Kiedy tylko mogę, uczęszczam na Msze święte i przyjmuję Eucharystię. Życie niesie ze sobą wiele pokus, musimy przezwyciężać wiele trudności, czasami jest nam ciężko, ale dziękuję Bogu i za to, bo pewnie to wszystko jest potrzebne.
Kiedy spotykam się z ludźmi, którzy narzekają, mówię im, że w naszym życiu jest za mało dziękczynienia. Nie dziękujemy Bogu za to, że mamy spokojny sen, że mamy co zjeść na śniadanie, że mamy chleb i spokój - nie ma powodzi, nie ma wojen, nie musimy nigdzie uciekać. Za to wszystko powinniśmy Panu Bogu bardzo dziękować - dodaje Zofia Majak.
Jezus: Umacniaj się do walki.
Pragnę, abyś głębiej poznała moją miłość, jaką pała moje serce ku duszom, a zrozumiesz to, kiedy będziesz rozważać moją mękę. Wzywaj mojego miłosierdzia dla grzeszników, pragnę ich zbawienia.
Kiedy odmówisz tę modlitwę za jakiego grzesznika z sercem skruszonym i wiarą, dam mu łaskę nawrócenia. Modlitewka ta jest następująca: O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas - ufam Tobie.
Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca mojego. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga. Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia.
Ze źródła miłosierdzia Twego o Panie, płynie wszelkie szczęście i życie, a więc wszystkie stworzenia i twory, wyśpiewujcie pieśń miłosierdzia w zachwycie.
-------------------------
Niesamowite świadectwo o istnieniu czyśćca
Stałam u bram nieba i piekła -Świadectwo Glorii Polo-cz.1
Wstęp
Bóg robi wszystko aby zbawić człowieka, zmusić go do refleksji , do wysiłku duchowego, do wysiłku fizycznego. Poniższe świadectwo dokumentuje, że życie na ziemi to wielka odpowiedzialność. Decyduje ono, gdzie później się znajdziemy, albo w obszarze szczęścia, albo potępienia.
Pani dr Gloria Polo jest Kolumbijką, dentystką, która wskutek wypadku w 1995r. „umarła”, to znaczy była tak poważnie ranna, że przez kilka dni znajdowała się w śpiączce i przy życiu podtrzymywały ją tylko szpitalne urządzenia medyczne. Gdyby je wyłączono, natychmiast umarłaby. Opiekujący się nią lekarze spisali ją już całkowicie na straty i chcieli odłączyć aparaturę. Jedynie jej siostra, która również jest lekarzem, obstawała za tym, by urządzenia nadal pracowały. Podczas śpiączki Gloria Polo znajdowała się po drugiej stronie rzeczywistości, w zaświatach i mogła następnie powrócić do życia, by dać świadectwo tym, którzy nie potrafią uwierzyć. Przyniosła nam stamtąd ważne orędzie
Cz.2 Dusze Czyśćcowe
Powracam teraz do tego strasznego miejsca, w którym się znajdowałam, na skraju tej okropnej przepaści. Musicie wiedzieć, że byłam bezbożniczką, w praktyce ateistką. Nie wierzyłam już w istnienie diabła, a tym samym w istnienie Boga. Tutaj jednakże – w tych okolicznościach – zaczęłam krzyczeć: „O wy Biedne Dusze Czyśćcowe, proszę was, wyciągnijcie mnie stąd, wydostańcie mnie. Proszę, pomóżcie mi!”
Jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, co robimy. Od tamtego przeżycia upłynęły lata, ale zawsze gdy o tym myślę, płaczę z powodu cierpień tych wielu ludzi (Pani Polo wybucha płaczem). To byli samobójcy, którzy w momencie rozpaczy odebrali sobie życie a teraz byli pośród tych mąk i katuszy; otoczeni przez te okropne stwory, okrążeni przez demony, które ich męczyły.
Najgorsze w tej całej torturze była nieobecność Boga, jego kompletna nieobecność, bo tam nie czuje się Boga. Zrozumiałam, że ci, którzy odbierają sobie życie, muszą tam tak długo pozostać, tyle lat, ile musieliby żyć na ziemi. Samobójstwem naruszyli porządek Boga, dlatego demony miały do nich dostęp.
Dusze Czyśćcowe zazwyczaj są chronione od wszelkiego wpływu zła, są już świętymi Boga i nie mają już nic wspólnego z demonami. Mój Boże, tak wielu biednych ludzi, szczególnie młodych, tak wielu, wielu, płaczących, cierpiących niewymownie. Gdyby wiedzieli, co ich czeka po samobójstwie, z pewnością pogodziliby się z karą więzienia, niż z czymś takim.
Wiecie jakie dodatkowe cierpienia muszą znosić? Muszą przyglądać się, jak ich rodzice czy najbliżsi, którzy jeszcze żyją, cierpią z ich powodu, znoszą hańbę, wpędzają się w kompleksy winy:
Gdybym go wychował surowiej, gdybym go ukarał, albo: gdybym mu powiedział, gdybym zrobił to czy tamto i na odwrót. Te wyrzuty sumienia są przytłaczające i bolesne, stanowią piekło na ziemi.
Konieczność przyglądania się temu cierpieniu ich najbliższych sprawia im największy ból. Jest to dla nich największa męka, z której cieszą się demony i pokazują im wszystkie te sceny: Popatrz, jak twoja matka płacze. Popatrz jak twój ojciec płacze, jak są zrozpaczeni, przepełnieni strachem, jak się obwiniają, jak dyskutują i nawzajem się oskarżają. Popatrz na cierpienia, jakie im zadałeś. Spójrz, jak teraz buntują się przeciw Bogu. Spójrz na swoją rodzinę – wszystko to twoja wina!
Te biedne dusze potrzebują przede wszystkim tego, aby ci, którzy pozostali na ziemi, zaczęli lepsze życie, zmienili swoje życie, spełniali dzieła miłości, odwiedzali chorych, aby zamawiali Msze święte za zmarłych oraz sami w nich uczestniczyli.
Dusze te miałyby z tego wiele dobrego i czerpałyby pociechę. Dusze, które są w Czyśćcu nic nie mogą już dla siebie zrobić. Nic, zupełnie nic. Ale Bóg może uczynić coś poprzez niezmierzone łaski Ofiary Mszy Świętej. Powinniśmy im tym sposobem pomóc i zamawiać za nie Msze św., sami w nich uczestniczyć i ofiarowywać nasz udział jako dar Ojcu w Niebie przez Najświętszą Maryję Pannę.
Przepełniona strachem, zrozumiałam teraz, że dusze te nie mogły mi pomóc. W obliczu tego strachu i paniki ponownie zaczęłam wołać: „Kto się pomylił? To musi być jakiś błąd! Spójrzcie, jestem święta, wszyscy nazywali mnie w moim życiu świętą. Nigdy nie kradłam i nigdy nie zabiłam. Nikomu nie zadałam cierpień. Zanim zbankrutowałam, za darmo leczyłam zęby i często nie żądałam pieniędzy, gdy nie mogli mi zapłacić. Robiłam paczki dla biednych… Co ja tu robię?”
Domagałam się moich ‘praw’! Ja, która przecież byłam taka dobra, która powinnam trafić prościutko do nieba. „Co tu robię? Chodziłam w każdą niedzielę na Mszę świętą, mimo że podawałam się za ateistkę i nie zważałam na to, co mówił ksiądz. Nigdy nie opuściłam Mszy świętej. Jeśli w całym moim życiu nie było mnie na niej pięć razy, to wszystko, nie więcej. Co ja tutaj zatem robię? Uwolnijcie mnie stąd! Wyciągnijcie mnie stąd!”
Eutanazja
Krzyczałam i wrzeszczałam, pokryta tymi ohydnymi stworzeniami, które się mnie uczepiły:„Jestem wyznania rzymsko-katolickiego, jestem praktykującą katoliczką, proszę, uwolnijcie mnie stąd!”
Ponownie z całej siły zaczęłam krzyczeć: „Wydostańcie mnie stąd! To musi być jakaś pomyłka. Kto jest za nią odpowiedzialny? Wyciągnijcie mnie stąd!”
Wtedy, gdy tak krzyczałam, moje ciało znajdowało się na ziemi w śpiączce. Byłam podłączona do wielu aparatów. Byłam w agonii. Umierałam. Moje płuca nie pracowały, nerki już nie funkcjonowały, „żyłam” jeszcze, gdyż byłam podłączona do urządzeń, i ponieważ moja siostra, która także jest lekarzem, nalegała, aby nie odłączano mnie od nich. Powiedziała do opiekujących się mną lekarzy i pielęgniarek, którzy chcieli ją namówić do zakończenia intensywnej terapii i wyłączenia aparatury: „Nie jesteście Bogiem!”
Lekarze bowiem uważali, że nie opłaca się kontynuować intensywnej terapii. Rozmawiali już z moimi bliskimi i przygotowywali ich na to, że umrę. Mówili, że powinni pozwolić mi umrzeć w spokoju, ponieważ leżałam w agonii. Moja siostra jednakże nie ustępowała. Widzicie tu ten kontrast? W moim życiu zawsze broniłam eutanazji, tak zwane prawo do „godnej śmierci”. Moja siostra tylko dlatego mogła przy mnie być, ponieważ sama była lekarzem.
Przez cały czas trwała przy mnie. I wyobraźcie sobie: w momencie, gdy moja dusza była po drugiej stronie i widziałam rodziców, i krzyczałam z całych sił do nich, moja siostra usłyszała całkiem wyraźnie, jak wołałam do moich, naszych, rodziców, ciesząc się z tego, że przybyli, aby mnie wydostać…
Moja siostra jednakże źle zinterpretowała to wołanie. Prawie umarła ze strachu, kiedy usłyszała moje krzyki – naprawdę usłyszała je wyraźnie przy moim łóżku. Dla niej oznaczały one, że ostatecznie odejdę z tego świata. Krzyknęła: „Moja siostra umarła! Przegrała walkę. Mój ojciec i moja matka zabrali ją. Odejdźcie stąd, tato, mamo, idźcie sobie! Nie bierzcie jej ze sobą. Ma przecież jeszcze dzieci, które są małe. Nie zabierajcie jej nam. Nie zabierajcie mojej siostry Glorii. Zostawcie ją!”
Lekarze musieli ją stamtąd zabrać, gdyż sądzili, że jest w szoku. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ przeżyła wiele: śmierć mojego siostrzeńca, którego potem musiała zabrać z krematorium, śmierć swojej siostry, lub jej krytyczną sytuację; nie umarła, ale nie przeżyje dzisiejszego dnia, jak mniemali lekarze. Obciążona była tymi troskami i obawami już od 3 dni i do tego wszystkiego nie mogła jeszcze spać. Nic dziwnego, że jej koledzy sądzili, że postradała zmysły.
Egzamin
I na nowo zaczęłam krzyczeć: „Czy nie rozumiecie? Wyciągnijcie mnie stąd, jestem przecież katoliczką! To wszystko musi być jakimś nieporozumieniem, pomyłką! Któż się tam pomylił? Proszę, wyciągnijcie mnie stąd!”
I gdy tak rozpaczliwie krzyczę, nagle słyszę głos, tak słodki i miły, niebiański głos. Słysząc go moja cała dusza drży z radosnego podniecenia. Wypełnia się głębokim pokojem i niewyobrażanym uczuciem miłości, a wszystkie te ciemne postaci przerażone błyskawicznie odstępują, nie mogą bowiem przeciwstawić się owej miłości.
Tego pokoju też nie mogą znieść. Upadły na ziemię, leżały tak, jak gdyby też adorowały Pana. To zdarzenie wywarło na mnie wielkie wrażenie. Ów niesamowity pokój powraca do mnie i słyszę, jak czarujący głos mówi: „No dobrze, jeśli naprawdę jesteś katoliczką, z pewnością możesz Mi powiedzieć, jak brzmi Dziesięć Przykazań Bożych!”
Co za nieoczekiwane wyzwanie dla mnie. Mam się teraz ośmieszyć. Sama sobie zastawiłam tę pułapkę moim krzykiem i deklaracją. Cały świat ma teraz dowiedzieć się o mojej niesłowności i moim kłamliwym wyznaniu. Jaka straszna perspektywa dla mnie. Możecie to sobie wyobrazić? Wiedziałam, że było Dziesięć Przykazań. Nic więcej. Nic, zupełna ciemnota. Rany, jak ja się z tego wyplączę? Co mam teraz zrobić? Tylko się nie poddawaj, jakoś to będzie! (c.d.n.)
---------------------------
„Jak trwoga, to do Boga” – ŚWIADECTWO
Zamieszczamy bardzo cenne świadectwo, w którym i młodsi i starsi, rodzice i dzieci, znajdą wiele istotnych argumentów na to, co w życiu jest ważne:
1) trwanie przy Bogu od młodych lat
Jestem sześćdziesięcioletnim mężczyzną, ojcem dwóch dorosłych córek. Wydarzenia, które opiszę, dotyczą młodszej z nich. Głęboko odcisnęły one piętno na moim życiu, a ponieważ mam przy tym pełną świadomość, że nie jestem przypadkiem odosobnionym, zdecydowałem się dać świadectwo, które być może będzie pomocne innym.
Kiedy się zorientowałem, że moja córka jest uzależniona od narkotyków, przeżyliśmy razem z żoną niemały wstrząs psychiczny, dlatego że z tej samej przyczyny kilkanaście lat wcześniej straciłem młodszego brata. Nigdy nie ukrywałem faktów dotyczących jego śmierci – wprost przeciwnie, wszystko, co było związane ze śmiercią mojego brata, było tematem wielu rodzinnych rozmów – ku przestrodze.
Wydawało mi się wtedy, że wcześniejsze bolesne doświadczenia związane z narkotykami nie będą już nigdy więcej dotykać mnie i mojej rodziny. Życie pokazało, jak bardzo się myliłem. Mieszkaliśmy wtedy w Warszawie i środowisko, w którym dorastała nasza młodsza córka, było w znacznym stopniu skażone problemem narkotyków – a raczej jego chorobą.
Szukaliśmy ratunku przede wszystkim w ośrodkach i kuracjach odwykowych, które dla naszej córki kończyły się zawsze tak samo – ucieczką z ośrodka i powrotem do narkotyków. Piekło było coraz większe – córka nie miała kompletnie żadnych hamulców i nie przebierała w środkach, aby zdobyć pieniądze na prochy – głównie przez kradzieże w najróżniejszych formach i miejscach.
Po długich staraniach udało nam się umieścić ją w specjalnym ośrodku siostry Elwiry we Włoszech (ośrodki takie działają już także w Polsce). Niestety, po niespełna trzech miesiącach córka zameldowała się w domu – wróciła bez pieniędzy i z kolejnym długiem do spłacenia. Dodatkowo próbowała nam wmówić, że jest wolna od nałogu, co było oczywistą nieprawdą. Piekło szybko wróciło...
Namówieni przez lekarza-terapeutę do zmiany środowiska, postanowiliśmy się przeprowadzić. Los nam sprzyjał, gdyż po śmierci rodziców został do dyspozycji domek letniskowy na wsi niedaleko Warszawy, który w tempie ekspresowym został zaadaptowany na mieszkanie całoroczne, po czym w środku zimy – w styczniu 2000 roku – zgodnie z zaleceniem zmieniliśmy środowisko.
Jeszcze przed zmianą adresu okazało się, że córka jest w stanie błogosławionym, z czym wiązaliśmy wielkie nadzieje, wiedząc od lekarzy, że może to dać korzystne wyniki w leczeniu narkomana. Jej chłopak miał być człowiekiem, który chciał jej pomóc w wyjściu z impasu. Jak się później okazało, zostaliśmy oszukani – on również był narkomanem i trzeba było szybko rozdzielić tę parę, aby nie dopuścić do tragicznych konsekwencji.Jak się później okazało, zmiana środowiska tylko częściowo pomogła; problemy wróciły jak bumerang. W krótkim czasie nasza córka podjęła dwie próby samobójcze. W obu wypadkach jakimś cudem lekarze zdążyli ją odratować.
Widzenia miała tylko córka, my widzieliśmy jedynie jej reakcje – zawsze przerażenie. Po dwóch tygodniach widzenia ustały, a specjalista od amnezji szybko wmówił córce, że nic takiego nie miało miejsca. Dla mnie wnioski z tych wydarzeń są oczywiste i można streścić je w następujących słowach: „Największym sukcesem szatana jest wmówienie ludziom, że on nie istnieje”.
Doświadczyliśmy na sobie fizycznych skutków grzechu. Ponownie otrzymałem dowody, kto stał za narkomanią mojej córki, gdy po każdej próbie spowiedzi i Komunii św. przewracała się „jak kłoda”. Nie mogłem jej zemdlonej samodzielnie wynieść z kościoła. Czasem pomagały mi w tym dwie osoby, które nie mogły zrozumieć, dlaczego ona – tak wyniszczona chorobą – jest taka ciężka.
Okres po rekolekcjach był chyba dla nas przełomowy. Piekło osiągnęło wówczas swe apogeum – nieustanne ucieczki córki z domu, nocne wizyty handlarzy narkotyków, w końcu skok z okna z wysokości 4,5 m na zamarzniętą powierzchnię... Żona tego dnia odmawiała właśnie koronkę do Bożego Miłosierdzia, kiedy nagle usłyszała prośbę o pomoc. Pobiegła do pokoju, a kiedy zobaczyła otwarte okno, uświadomiła sobie, co się wydarzyło. Córka została przewieziona do szpitala.
Badania wstępne wykazały u niej pęknięcie kręgosłupa i otwarte złamanie śródstopia. Ponieważ szpital, do którego ją przewieziono bezpośrednio po wypadku, nie mógł udzielić jej pomocy, została przewieziona do innego, gdzie konsylium lekarskie orzekło, że grozi jej wózek inwalidzki do końca życia.Dziś, po siedmiu latach od tamtych wydarzeń, mamy absolutną pewność, że uzdrowienie z nałogu narkotykowego i całkowite uzdrowienie kręgosłupa naszego dziecka nastąpiło w wyniku działania łaski. Córka jest obecnie szczęśliwą matką trojga dzieci, a jej choroba minęła – mam nadzieję, że bezpowrotnie.
Teraz po tym wszystkim, co mnie i moich bliskich dotknęło, wiem, że każde bolesne doświadczenie, które nas spotyka, ma swój duchowy aspekt. Mam też pewność, że w naszym życiu nic się nie zdarza przypadkowo. Wszystkiego jednak nigdy nie zrozumiemy do końca. Jesteśmy świadkami czasów, w których walka o duszę osiąga swój szczytowy punkt.
-----------------------
Jezus o aniołach. W czasie nauczania sam Jezus kilkakrotnie wspomina o aniołach. Potwierdza, że podobnie jak kobieta cieszy się ze znalezienia drahmy, tak "radość nastaje wśród aniołów Bożych z powodu jednego grzesznika, który się nawraca" (Łk 15,10). Tłumaczy, że tak jak chwast zostanie usunięty w czasie żniwa, tak "Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzuca ich w piec rozpalony" (Mt 13,41)
------------------
W roku 1605 pod Kircholmem Karol Chodkiewicz wzywa pomocy Św. Michała stając w obliczu miażdżącej przewagi liczebnej wojsk szwedzkich. Król Szwedzki z 25 tysięczną armią liczył pewnie na łatwe zwycięstwo walcząc jedynie z 3,5 tysięcznym wojskiem. Polskie wojsko rusza do walki po 40-sto godzinnym nabożeństwie, w którym Chodkiewicz obiecuje wybudować kościół pod wezwaniem Św. Michała. Słynne zwycięstwo Karol Chodkiewicz chce wynagrodzić Bogu i Jego Anielski Zastępom budując kościół i 9 kaplic poświeconych 9-ciu chórom anielskim. Wzgórze na którym powstała świątynia zwano odtąd Górą Świętego Michała.
------------
W 1624 roku, we wsi Blizne (woj. Podkarpackie) Tatarzy napadali mieszkańców, grabiąc mienie i uprowadzając w jasyr 60 wieśniaków. Proboszcz z mieszkańcami ją przyzywać pomocy Św. Michała. Wracające z łupem wojsko tatarskie zostało zaatakowane na pobliskim wzgórzu (450mnp) przez niezliczoną liczbę wojska w białych szatach. Tatarzy pouciekali w popłochu pozostawiając jeńców i zagrabione łupy. Do dziś na tym wzgórzu stoi kaplica wybudowana ku czci Św. Michała.
---------------
Św. Faustyna: 1732. Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa:
"Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje".
-------------
Sługa Boża Rozalia Celakówna:
Jest jednak ratunek dla Polski: Jeżeli mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez Intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym Państwie z Rządem na czele.(…) Gdy się to stanie, wówczas Polska będzie przedmurzem chrześcijaństwa, silną i potężną, o którą się rozbiją wszelkie ataki nieprzyjacielskie. (207)
Rozalia Celakówna:
"Gdy Pan Jezus będzie Królem i Panem naszego narodu,
wówczas my staniemy się bardzo silnymi, bo wszyscy będą
starali się wypełniać Wolę Pana Jezusa, nawet innowiercy
będą prosić o przyjęcie ich na łono Kościoła katolickiego". (282)
---------------------
Z cyklu: Koniec czasów czy koniec świata?
Zbawiciel odchodząc z tej ziemi do nieba, po dokonaniu ofiary na krzyżu Golgoty pozostawił chrześcijanom nadzieję. Oto Jego słowa:
"A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem". Oto pewna, autorytatywna, czysta i dokładna obietnica. Zbawiciel wyraźnie mówi: "POWRÓCĘ!".
Ponieważ nauka o powtórnym przyjściu Pana zajmuje na kartach Pisma Świętego więcej miejsca, niż inne nauki, dlaczego mielibyśmy wątpić w Jego powrót? Skoro w samym tylko Nowym Testamencie obietnica ta wspomniana jest ponad 300 razy, dlaczego mielibyśmy nie wierzyć Jego słowom, Jego proroczym przyrzeczeniom i obietnicom?
Dlaczego nadzieja powrotu naszego Zbawiciela nie jest "błogosławioną nadzieją", która daje nam jasny promień światła w czasie trosk, cierpień i różnego rodzaju kłopotów, jakie często są udziałem naszego życia?
Dlatego powinniśmy codziennie, niemal w każdej chwili wyglądać Jego nadejścia?
Powinniśmy się także przygotowywać na nie. Apostoł Paweł pisał, że gotowość na spotkanie z przychodzącym Panem powinna objąć: "ducha, duszę i ciało" 1 Tesal. 5,23).
Bóg zsyła Maryję na ziemię w różne miejsca, aby nam w tym pomóc.Każdy przecież będzie miał swój koniec świata z chwilą śmierci,która może nastąpić dzisiaj, jutro, pojutrze lub w zapowiadanej w ewangelii apokalipsie.
Nie trudno zauważyć, że Maryja bardzo wyraźnie przynagla ludzkość, aby wsłuchała się w odgłos kroków nadchodzącego Zbawiciela.
Święta Siostra Faustyna - fragmenty z Dzienniczka
Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi.
Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, [będą] wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym.
Nasze refleksje kończymy słowami poety:O, daj nam Panie, natchnienie do wiary, albowiem wiara jest trudną twórczością, która wymaga czujności sumienia, ognia pokory i woli, bez której nie ma modlitwy ani nie ma skruchy i świadomości popełnionych grzechów...
Musimy zostać artystami wiary i nieustannie tę wiarę zdobywać, i wciąż od nowa zdobywać jej głębię..
O, daj nam, Panie, natchnieni do wiary.
R. Brandstaetter, "Dzień gniewu", Warszawa 1962).